środa, 18 lutego 2009

Kokos jak malowany ;)


tak się przytrafiło ;) podobno handsome boy ze mnie ;)

to było wczoraj, a dziś jak szukałem jakiś informacji o Tainan City, gdzie wciąż przesiaduje,
natknąłem się na newsa o wybuchającym wielorybie - tzn. kaszalocie! Tu kliknąć

Podważa to moją teorię o bezpieczeństwie na Tajwanie!

poniedziałek, 9 lutego 2009

Oczywistości

Oj dawno nie bylo posta! Wiec czas na dluzszy przyszedl!

Tak sobie pomyślałem, bo może dla mnie to już oczywiste jest ale jakoś o tym wcześniej nie wspominałem, a może być dla was ciekawe.

Otóż łazienka na Tajwanie! Wannę widziałem chyba raz. Zawsze jest prysznic i to najczęściej wychodzący z kranu w umywalce, co oznacza, że nie ma specjalnie wydzielonego obszaru na prysznic, jest nim po prostu łazienka;)

Brak chodników – tzn. tak jest w Taitung City, w dużych miastach jest trochę lepiej ale bardzo często jak chce się gdzieś przejść to trzeba po prostu ulicą. A dlaczego? No chyba dlatego, że tu wszyscy zmotoryzowani – i to nie samochody, a skutery wiodą prym. Więc jeździ ciotka, dziadek, pan hydraulik, pani Zosia z mięsnego, Zdzisiek z Targówka i nauczycielka francuskiego. Jeździ też wylansowana młodzież!!! Młodzież szkolna (skuter dozwolony od 18-ego roku życia) natomiast bardzo dumnie (z wyprostowanymi kręgosłupami) toczy się niespiesznie na rowerach typu holender (często firmy Merida). Zdarza się, że na rowerach jeżdżą też inni, najczęściej osoby wyglądające na biedne i ma się wrażenie jak by właśnie zdobywali ostatkiem sił jakąś górę, choć w rzeczywistości toczą się po płaskim. No i kokos popylający obecnie na rowerze w Tainan City, który z niekłamaną przyjemnością wyprzedza część skuterów, wygląda w całym tym miszmaszu dość egzotycznie ;) Brak chodnikow spodowany jest takze tym, ze nawet jak jest to najczesciej zastawiony jest jakimis straganami sklepowymi lub gratami, ktore wysypuja sie z domow. No i co ciekawe z ulicy mozna najczesciej zobaczyc living room z duzym telewizorem, zestawem do parzenia herbaty i duzym drewnianym stolem (najczesciej z jednego olbrzymiego kawalka drzewa). A mozna to zobaczyc, bo wejscie jest przeszklone, a czesto nawet otwarte.

Wracajac do rowerow, inne pedałowanie to sportowe czyli w pełnym firmowym ekwipunku (Giant/Merida/Fuji – od roweru po majtki), często podczas wyprawy dookoła wyspy, no i często na małych kółkach – wygląda to co najmniej dziwnie. Niby wygodne w transporcie, ale innych zalet nie widzę – acha sorry modne! No właśnie wylansowani chłopcy i wylansowane dziewczynki to tutaj normalka na ulicach. W ogóle Tajwańczycy podobno dość łatwo popadają we wszelkiego rodzaju mody, a moda na ulicy wiedzie prym. Np. kilka lat temu Tajwańczyków owładnęła moda na picie kawy i teraz w Taipei kawiarnię można znaleźć prawie na każdym rogu, kiedyś było ich podobno kilka – ciekawe, co nie ;)

Byla lazienka i ulica czas na kuchnie, a raczej restaturacje, bo tu najczesciej je sie na miescie. Tajwańczycy jedzą wszystko! Jedli może, bo teraz zakazane jest jedzenie psów, więc znacznie mniej osób je je ;) Nie znaczy to, że wcześniej jedli wszyscy, ale było to dość normalne. Gorzej, że tu sporo bezdomnych psów jest, no i niestety często wpadały one prosto na talerz… hm… Swoją drogą dziwne, że w tak rozwiniętym kraju nie rozwiązano tej kwestii do tej pory (myślę o bezdomnych czworonogach). Je sie wiec glowe ryby, kurczaka a takze zupe z wystajaca noga z pazurkami. No i nie raz na talerzu mozna spotkac tlusta skore wieprza, ostatnio widzialem nawet na niej resztki owlosienia eeeeeee, fuj! No ja raczej staram sie tych rzeczy unikac, ale czasami trudno odmowic.

Bekanie. Nie wiem czy juz o tym wspominalem, ale tutaj wiekszosc ludzi beka bez rzadnej zenady, odbija im sie po prostu po posilku – tak jak Noelowi ;) Najgorsze jest to, ze ja zauwazam tylko jak sie odbija kobietom! NO i jak siedze przy stole z rodzinna Ciao, u ktorej teraz mieszkam, i pod koniec posilku babcia sobie beknie na caly regulator albo nie daj boze mama to mam ochote zapasc sie pod ziemie. To jest rzecz, do ktorej serio trudno jest sie przyzwyczaic i zaakceptowac.

Z innych przyjemnosci to niestety dość często śmierdzi kanalizacja na ulicy. Ja już się chyba przyzwyczaiłem, ale czasami jakby mnie ktoś po prostu walnął w twarz! Strach pomyslec, jak jest podczas upalow!

Język. Po za tym, że nie jest on łatwy i idzie mi jak krew z nosa to nie pomaga tu wcale fakt, że na Tajwanie prócz chińskiego obecny jest język tajwański, który jest… no cóż nawet nie umiem powiedzieć czym. W każdym razie jest on językiem mówionym i w zasadzie nie funkcjonuje na piśmie. A jak już próbują go spisać to część jest alfabetem łacińskim, a część chińskimi znakami ;) Prócz tego mimo, że na Tajwanie dominuje tradycyjna pisownia chińskich znaków to obecna jest też coraz popularniejsza w Chinach pisownia uproszczona. Prócz tego okazuje się też, że pinyin, czyli chiński zapisywany alfabetem łacińskim też ma ze trzy wersje – podobno próbują to ujednolicić – powodzenia! A dodajmy jeszcze, że wszystko to był, żeby ułatwić ludziom życie!!!

A tak w ogóle to może niektórzy z was zauważyli, że jestem obecnie w Tainan City. Wygląda na to, że to najbardziej fajurskie miejsce na wyspie. Po prostu jakieś takie ludzkie i już prawdziwe miasto, ale jeszcze nie zatłoczone i zabiegane Tajpej. A jestem tu bo... zmienim pracę ;) Wymiksowałem się z farmy jakieś 3 tygodnie temu. To po prostu nie było to! Farma + kokos ??? No nie jakoś nie było między nami chemii ;)))

Co prawda zaczynałem powoli znajdować sobie znajomych i przyjaciół w Taitung City, no ale niestety kończąc tamten projekt musiałem z tego zrezygnować. Ale jeszcze na pewno tam wroce;) I teraz jestem w Tainan City (tu ICYE ma swoje biuro) i w najblizszych dniach zaczynam nowa prace. Jeszcze nie do konca wiadomo gdzie, a zalezy to ode mnie, bo dano mi 2 projekty do wyboru, co jest milym zaskoczeniem. W przyszlym tygodniu wszystko powinno byc wiadome! Dam znac rzecz jasna.

Acha Chiński Nowy Rok byl – wlasnie wczoraj sie skonczyl. No to co głownie zapamiętałem to strzelanie fajerwerkami przez cały tydzień, w zasadzie o każdej porze dnia i nocy, poza tym tlok wszedzie, bo byl tydzien wolny od pracy, a wyspa nie za duza jak na 23 miliony ludzi. Teraz festiwal lampionow, ale dziwne, bo nie wszedzie tylko w niektorych miejscach, twierdza ze to drogie, no nie wiem! Wiec nie widzialem takich wysylanych w niebo, ani takich na wodzie tylko stacjonarne – nic specjalnego! Jednym slowem maly zawod!

Ale zasadniczo poczatek Chinskiego Nowego Roku spedzalem jeszcze w Taitung i to byl super czas. Taipei w postaci Oli K. sie ruszylo na prowincje i pomykalismy na skuterku. Poza tym mieszkalismy na zaprzyjaznionej farmie – u San Yanga (Mr. Everest) i godzinami gralismy w Mah jonga (http://en.wikipedia.org/wiki/Mahjong), jedlismy przepyszne sniadania przyzadzone ze swiezo zerwanych owocow i w ogole bylo pieknie ;) co nie? No i przede wszystkim z przygodami!

Inne:

Sorry, za posta pisanego troche z polskimi znakami troche bez, wiem, ze to moze byc meczace, ale pisze go na raty i na roznych kompach

Acha znajoma mi powiedziała, że nie słyszy w słowie KURWA żadnej agresji, hm… Ja słyszę!

A tak w ogol to niedługo kończę 27 latek. To straszne – zostaną tylko 3 do trzydziestki!!! Mamo, tato co to się dzieje ;)

Na zdjecia jeszcze czas nadejdzie, troche jest na facebooku, troche na picassie, jezeli ktos zainteresowany