czwartek, 11 czerwca 2009
Wracając
Jeszcze jakiś wywiad do TV, co już mnie zaczyna dobijać! jak po raz dzięsiąty opowiadam jakiemuś dziennikarzowi, że świetnie mi się pracowało z dziećmi, to mam wrażenie, że sobie to wymyśliłem albo wręcz ktoś mi to wmówił...
A teraz znów podróż :) Pan z British Airways sprawdzał przez 20 minut czy potrzebuję wizy do Anglii i Niemiec (lecę przez Londyn).
No i siedzę na w Hong Kongu, wcześniej pojechałem na chwilę przejść się po mieście, jakiś obłęd to jest, robi olbrzymie wrażeni, a jeszcze, że to się wszystko trzyma i nie zapada pod wodę to już w ogóle niezłe jaja! szedłem ulicą i tylko unosiłem wysoko głowę i otwierałem szeroko buzię z wrażenie spoglądając na wieżowce do około - WOW!!! aż natknąłem się w pewnym momencie na kościółek anglikański, w którymakurat była odprawiana msza ;)
drodzy, widzimy się niebawem ;)
koniec Kokosa in Taiwan???
wtorek, 26 maja 2009
Indie czyli Katmandu ;)
ACHA - WIDZIALEM DZIS HIMALAJE!!!!!!
Co prawda przez chwilke i tylko kawalatek, ale radosc byla!
Jestesmy w Katmandu i powoli sie rozkrecamy, powoli, bo... pada i sie nie chce, bo uprawaimy shoping godzinami (choc na razie chyba nic nie kupilem;), bo kusza tysiace sklepow dla turystow w okolo, a ze jest poza sezonem to jeszcze taniej, bo zmeczyla nas podroz dla mnie byly to 2 noce - pociag, a pozniej autobus (17h). Nepal jest inny niz Indie, mniej meczacy, bo nie ma takiej masy ludzkiej i tyle osob nie zaczepia na ulicy, pogoda tak nie meczy, inaczej jest. A Indie dla mnie to w asadzie tylko Kalkuta na razie byla. Bardzo fajne miasto, podobno jedne z najbardziej przyjaznych, choc ubostwo i warunki zycia wielu ludzi moga szkokowac. No ale ja wciaz chyba mam jakas znieczulice, a moze po prostu inaczej sie nie da niz nie ignorujac tego, bo mozna w depresje popasc. ZAsadniczo jak sie kogos nawet chce wesprzec to pozniej cala okolica sie na Ciebie rzuca i prosi o pieniadze. No ale Kalkuta jest bardzo ciekawym miastem, sporo zdjec tam zrobilem, wielu nie zrobilem! Gorac, choc nie tak straszny jak sobie wyobrazalem to jednak nie pozwala na wiecej niz kilka godzin normalnego funkcjonowania, zwlaszcza wczesnym popoludniem padalem, tutaj w katmandu bardzo przyjemna temperatura ;)
Dzis pierwszy raz tak na prawde wyszlismy zobaczyc troche Katmandu. No i procz tysiaca sklepikow w waskich uroczych uliczkach, swiatyn, ktorych tu pelno, gor smieci na ulicach (lepiej niz w Kalkucie, gdzie smieci sa wszedzie) widzielismy przez 3 sekundy 3-letnia dziewice i moze nie byloby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, ze to krolowa!
Czas sie kurczy i az zal konczyc, bo przeciez dopiero co tu przyjechalem...
hmmm
a Tajwan? dziwne, ale w zasadzie od momentu przyjechania tu stal sie bardzo odlegly i juz mam wrazenie jakby to bylo dawno temu! to tak rozne swiaty, ach!
Lece spac moze rano beda Himalaje za oknem ;)
foty kiedys ;p
niedziela, 17 maja 2009
Podobno koniec
To moze zakoncze tego dziwno-smutnego posta zdjeciem z soboty ;)
ps. Ja tu jeszcze wroce!!! - wracam na pare dni na Taiwan przed odlotem do Europy, zeby sie troche zregenerowac i tak juz serio pozegnac
CALUSY
niedziela, 10 maja 2009
wtorek, 5 maja 2009
Wystawa
WYRZUCONE ZDJĘCIA!!!
Głupia sprawa! pomimo, że to moja wystawa to okazało się, że zamieściłem te zdjęcia na blogu nielegalnie... więc niestety muszę je wyrzucić ;((( nie chce mi się już nawet o tym mówić.
Sorry, w zamian wrzucam fotę, która pokazuje wystawę - bardzo fajna restauracja ;)
środa, 29 kwietnia 2009
Ja w telewizorze
Podobno to w jakiejś TV leciało - nie wiem nie widziałem. Był w każdym razie artykuł w gazecie no i to video na stronie. Podczas wywiadu siedzę ze swoją szefową, z którą jesteśmy w bardzo przyjacielskich relacjach. A jakoś tak bez entuzjazmu mówię, bo mnie chyba ze trzeci raz o to samo zapytali...
Natomiast na podwórku i przy stole siedzę z I-cen, z którą chyba najwięcej czasu spędzam ;) ale z tym jedzeniem to ściema była, bo ona je sama tylko do kamery chcieli, żebym pokazał, że pomagam !!! Normalnie siedzę z U-cenem, ale jego nie można fotografować (rodzice nie wyrazili zgody), więc musiałem się przesiąść. No ale ostatnio, poza chorowaniem, to zajmuje się głównie robieniem zdjęć, i wiecie co??? będę miał nawet wystawę ;) wpada ktoś?
a co potem? jak się wyklaruje to napiszę ;P
środa, 22 kwietnia 2009
Do wyczerpania czyli zaczynając finiszować
A teraz się poskarżę jeszcze, próbowałem do tej pory z 5 razy i udało mi się zaledwie raz i to przez zaledwie 20 minut obejrzeć wyścig F1. Ostatni weekend to było wielkie rozczarowanie, bo już zmierzałem do pubu, w którym normalnie widziałem kolesi oglądających Ligę Angielską, no i okazało się, że jest zamknięty. Zbliża się kolejny weekend ścigania, no pewnie znów będzie cienko - i u mnie i u Roberta...
niedziela, 19 kwietnia 2009
W telegraficznym ...
niedziela, 5 kwietnia 2009
Festiwal muzyki fajnej czyli zjarane plecy!
Ale to było 2 tygodnie temu ;)
czwartek, 12 marca 2009
Siedzi kokos pod palmą
... i w popołudniowym słońcu czyta książkę ;) Bosko się zapowiada, ale nagle zostaję zaczepiony i nici z czytania, trzeba gadać i jeździć rowerem i w ogóle się tłumaczyć co ja tu robię ;) no takie życie białego człowieka!!!
a tak się wozi młodzież licealna na Tajwanie - tutaj całkiem udana próba w wykonaniu moim, ale przyznam, że strach był :p
a na dokładkę rzut oka na tajwańskie ulice
cześć!
wtorek, 3 marca 2009
mała stabilizacja
i jest po prostu SUUUPER jak by powiedziała Kasia Sz ;p
Pracuje w grupie najmłodszej (2-6 latek) i dzieciaki są kochane, bardzo dużo radości sprawia obcowanie z nimi, a każdy ich uśmiech to jak złoto ;) Bywają też bardzo męczące i gdyby nie dwugodzinna przerwa w ciągu dnia, to nie wiem jak bym przeżył! Ale dobrze mi się tam śpi ;)
Później będę też trochę pracował w innych grupach, żeby więcej doświadczyć i się nauczyć.
Muszę wspomnieć o Charity, która jest managerką tego miejsca i odwala świetną robotę. Ludzi ciągnie do tego miejsca i wszyscy czują się tu jak w domu - serio! podobno kilku dorosłych wychowanków mieszka tam, ale generalnie jest to zoorganizowane na zasadzie szkoły od 8 do 3.30. No i takie też są moje godziny pracy, tyle, że należy jeszcze dojazd tutaj doliczyć. Mieszkam obecnie w Yongkang City czyli tak jakby w dzielnicy Tainan City, a projekt znajduje się w miejscowości Yujing - jest to dystans jakiś 30 km. Ale mam bardzo dobre połączenie ;) Wstaje 6.30 najpierw rowerkiem ponad 10 minut (dziś znalazłem skrót i teraz jest to 8) do przystanku autobusowego, gdzie łapię szkolny autobus i równo godzinkę spędzam oglądając widoczki za oknem lub próbując spać!
A mieszkam w hostfamily właśnie w Yongkang City, która też jest super tyle, że najczęściej nie ma ich w domu. Rodzinka jest pięcioosobowa, tyle, że obecnie wszystkie dzieciaki są nieobecne ;) Najstarsza (20) studiuje w Taipei, średni (17) jest na wymianie w Finlandii (niedawno cała rodzina pojechała go odwiedzić i byli tam przez miesiąc!!! i teraz bardzo żałują, że jak zwiedzali republiki nadbałtyckie to nie wpadli do nas ;) a najmłodszy (11) chodzi do jakiejś super szkoły w Kaohsiung (drugie co do wielkosci miasto na Taiwanie, blisko dosyć) i mieszka z dziadkiem.
Fajna pogoda też teraz jest, bo nie ma jeszcze upałów wiosennych, więc rowerkiem pięknie się pomyka. Nadal sprawia mi to niesamowitą radość! Do Tainan City downtown mam jakieś 15 - 20 minut!
Pozdro Polsko ;)
... a gość na zdjęciu nie jest ewenementem
środa, 18 lutego 2009
Kokos jak malowany ;)
tak się przytrafiło ;) podobno handsome boy ze mnie ;)
to było wczoraj, a dziś jak szukałem jakiś informacji o Tainan City, gdzie wciąż przesiaduje,
natknąłem się na newsa o wybuchającym wielorybie - tzn. kaszalocie! Tu kliknąć
Podważa to moją teorię o bezpieczeństwie na Tajwanie!
poniedziałek, 9 lutego 2009
Oczywistości
Tak sobie pomyślałem, bo może dla mnie to już oczywiste jest ale jakoś o tym wcześniej nie wspominałem, a może być dla was ciekawe.
Otóż łazienka na Tajwanie! Wannę widziałem chyba raz. Zawsze jest prysznic i to najczęściej wychodzący z kranu w umywalce, co oznacza, że nie ma specjalnie wydzielonego obszaru na prysznic, jest nim po prostu łazienka;)
Brak chodników – tzn. tak jest w Taitung City, w dużych miastach jest trochę lepiej ale bardzo często jak chce się gdzieś przejść to trzeba po prostu ulicą. A dlaczego? No chyba dlatego, że tu wszyscy zmotoryzowani – i to nie samochody, a skutery wiodą prym. Więc jeździ ciotka, dziadek, pan hydraulik, pani Zosia z mięsnego, Zdzisiek z Targówka i nauczycielka francuskiego. Jeździ też wylansowana młodzież!!! Młodzież szkolna (skuter dozwolony od 18-ego roku życia) natomiast bardzo dumnie (z wyprostowanymi kręgosłupami) toczy się niespiesznie na rowerach typu holender (często firmy Merida). Zdarza się, że na rowerach jeżdżą też inni, najczęściej osoby wyglądające na biedne i ma się wrażenie jak by właśnie zdobywali ostatkiem sił jakąś górę, choć w rzeczywistości toczą się po płaskim. No i kokos popylający obecnie na rowerze w Tainan City, który z niekłamaną przyjemnością wyprzedza część skuterów, wygląda w całym tym miszmaszu dość egzotycznie ;) Brak chodnikow spodowany jest takze tym, ze nawet jak jest to najczesciej zastawiony jest jakimis straganami sklepowymi lub gratami, ktore wysypuja sie z domow. No i co ciekawe z ulicy mozna najczesciej zobaczyc living room z duzym telewizorem, zestawem do parzenia herbaty i duzym drewnianym stolem (najczesciej z jednego olbrzymiego kawalka drzewa). A mozna to zobaczyc, bo wejscie jest przeszklone, a czesto nawet otwarte.
Wracajac do rowerow, inne pedałowanie to sportowe czyli w pełnym firmowym ekwipunku (Giant/Merida/Fuji – od roweru po majtki), często podczas wyprawy dookoła wyspy, no i często na małych kółkach – wygląda to co najmniej dziwnie. Niby wygodne w transporcie, ale innych zalet nie widzę – acha sorry modne! No właśnie wylansowani chłopcy i wylansowane dziewczynki to tutaj normalka na ulicach. W ogóle Tajwańczycy podobno dość łatwo popadają we wszelkiego rodzaju mody, a moda na ulicy wiedzie prym. Np. kilka lat temu Tajwańczyków owładnęła moda na picie kawy i teraz w Taipei kawiarnię można znaleźć prawie na każdym rogu, kiedyś było ich podobno kilka – ciekawe, co nie ;)
Byla lazienka i ulica czas na kuchnie, a raczej restaturacje, bo tu najczesciej je sie na miescie. Tajwańczycy jedzą wszystko! Jedli może, bo teraz zakazane jest jedzenie psów, więc znacznie mniej osób je je ;) Nie znaczy to, że wcześniej jedli wszyscy, ale było to dość normalne. Gorzej, że tu sporo bezdomnych psów jest, no i niestety często wpadały one prosto na talerz… hm… Swoją drogą dziwne, że w tak rozwiniętym kraju nie rozwiązano tej kwestii do tej pory (myślę o bezdomnych czworonogach). Je sie wiec glowe ryby, kurczaka a takze zupe z wystajaca noga z pazurkami. No i nie raz na talerzu mozna spotkac tlusta skore wieprza, ostatnio widzialem nawet na niej resztki owlosienia eeeeeee, fuj! No ja raczej staram sie tych rzeczy unikac, ale czasami trudno odmowic.
Bekanie. Nie wiem czy juz o tym wspominalem, ale tutaj wiekszosc ludzi beka bez rzadnej zenady, odbija im sie po prostu po posilku – tak jak Noelowi ;) Najgorsze jest to, ze ja zauwazam tylko jak sie odbija kobietom! NO i jak siedze przy stole z rodzinna Ciao, u ktorej teraz mieszkam, i pod koniec posilku babcia sobie beknie na caly regulator albo nie daj boze mama to mam ochote zapasc sie pod ziemie. To jest rzecz, do ktorej serio trudno jest sie przyzwyczaic i zaakceptowac.
Z innych przyjemnosci to niestety dość często śmierdzi kanalizacja na ulicy. Ja już się chyba przyzwyczaiłem, ale czasami jakby mnie ktoś po prostu walnął w twarz! Strach pomyslec, jak jest podczas upalow!
Język. Po za tym, że nie jest on łatwy i idzie mi jak krew z nosa to nie pomaga tu wcale fakt, że na Tajwanie prócz chińskiego obecny jest język tajwański, który jest… no cóż nawet nie umiem powiedzieć czym. W każdym razie jest on językiem mówionym i w zasadzie nie funkcjonuje na piśmie. A jak już próbują go spisać to część jest alfabetem łacińskim, a część chińskimi znakami ;) Prócz tego mimo, że na Tajwanie dominuje tradycyjna pisownia chińskich znaków to obecna jest też coraz popularniejsza w Chinach pisownia uproszczona. Prócz tego okazuje się też, że pinyin, czyli chiński zapisywany alfabetem łacińskim też ma ze trzy wersje – podobno próbują to ujednolicić – powodzenia! A dodajmy jeszcze, że wszystko to był, żeby ułatwić ludziom życie!!!
A tak w ogóle to może niektórzy z was zauważyli, że jestem obecnie w Tainan City. Wygląda na to, że to najbardziej fajurskie miejsce na wyspie. Po prostu jakieś takie ludzkie i już prawdziwe miasto, ale jeszcze nie zatłoczone i zabiegane Tajpej. A jestem tu bo... zmienim pracę ;) Wymiksowałem się z farmy jakieś 3 tygodnie temu. To po prostu nie było to! Farma + kokos ??? No nie jakoś nie było między nami chemii ;)))
Co prawda zaczynałem powoli znajdować sobie znajomych i przyjaciół w Taitung City, no ale niestety kończąc tamten projekt musiałem z tego zrezygnować. Ale jeszcze na pewno tam wroce;) I teraz jestem w Tainan City (tu ICYE ma swoje biuro) i w najblizszych dniach zaczynam nowa prace. Jeszcze nie do konca wiadomo gdzie, a zalezy to ode mnie, bo dano mi 2 projekty do wyboru, co jest milym zaskoczeniem. W przyszlym tygodniu wszystko powinno byc wiadome! Dam znac rzecz jasna.
Acha Chiński Nowy Rok byl – wlasnie wczoraj sie skonczyl. No to co głownie zapamiętałem to strzelanie fajerwerkami przez cały tydzień, w zasadzie o każdej porze dnia i nocy, poza tym tlok wszedzie, bo byl tydzien wolny od pracy, a wyspa nie za duza jak na 23 miliony ludzi. Teraz festiwal lampionow, ale dziwne, bo nie wszedzie tylko w niektorych miejscach, twierdza ze to drogie, no nie wiem! Wiec nie widzialem takich wysylanych w niebo, ani takich na wodzie tylko stacjonarne – nic specjalnego! Jednym slowem maly zawod!
Ale zasadniczo poczatek Chinskiego Nowego Roku spedzalem jeszcze w Taitung i to byl super czas. Taipei w postaci Oli K. sie ruszylo na prowincje i pomykalismy na skuterku. Poza tym mieszkalismy na zaprzyjaznionej farmie – u San Yanga (Mr. Everest) i godzinami gralismy w Mah jonga (http://en.wikipedia.org/wiki/Mahjong), jedlismy przepyszne sniadania przyzadzone ze swiezo zerwanych owocow i w ogole bylo pieknie ;) co nie? No i przede wszystkim z przygodami!
Inne:
Sorry, za posta pisanego troche z polskimi znakami troche bez, wiem, ze to moze byc meczace, ale pisze go na raty i na roznych kompach
Acha znajoma mi powiedziała, że nie słyszy w słowie KURWA żadnej agresji, hm… Ja słyszę!
A tak w ogol to niedługo kończę 27 latek. To straszne – zostaną tylko 3 do trzydziestki!!! Mamo, tato co to się dzieje ;)
Na zdjecia jeszcze czas nadejdzie, troche jest na facebooku, troche na picassie, jezeli ktos zainteresowany
czwartek, 15 stycznia 2009
Polityka tu
http://www.polskieradio.pl/iar/wiadomosci/artykul83506.html
Generalnie afera korupcyjna goni aferę korupcyjną, w tym przypadku jakiś
urzędnik oskarżony o szpiegostwo na rzecz Chin. Kilka miesięcy temu, a może nawet jak już tu byłem, były prezydent został aresztowany za przywłaszczenie olbrzymiej kasy!!!
Ale chyba już go wypuścili za kaucją.
Jakby ktoś miał ochotę trochę poczytać to odsyłam do strony kolegi z Taipei, choć jest ona bardzo wyrywkowa
http://rozmi.wordpress.com/
A jeszcze z ciekawostek to z początkiem roku rząd tajwański ogłosił, że w związku z kryzysem ekonomicznym, w ramach pobudzania gospodarki, przyznaje każdemu obywatelowi 3600 dolarów tajwańskich czyli jakieś 320 złotych.
ja niestety chyba nie dostanę, a fajnie by było ;)
środa, 7 stycznia 2009
piątek, 2 stycznia 2009
A-mei czyli niezłe jaja!!!
- diva of the Mandarin pop music scene
- one of the biggest music sensations within the pop music pantheon of the Mandarin-speaking world
tzw. magic juice (nazwa nadana przez mniejszość amerykańsko-kanadyjską w Taitung City) - pycha, tylko jak się z nim przesadzi to ma się strasznego kaca, tym razem się udało!
W ogóle wczoraj się dużo rzeczy wydarzyło - za dużo, żeby teraz to opisywać;) spać trzeba iść!
Pani żuła coś czego nazwy nie znam, ale bardzo jest to popularne wśród aborygenów i teraz ma czerwone zęby!